Mentionsy

Radio Wnet
24.06.2025 08:36

Wielka powódź zniszczyła Lądek Zdrój. Co zrobiło państwo? „Było kilka pokazówek, ale byliśmy zdani na siebie”

Po powodzi, która w 2024 roku zniszczyła Lądek-Zdrój, wielu mieszkańców nadal nie ma dokąd wrócić. – Wszystko mi popłynęło – mówi Mirosław Sadkowski, właściciel sklepu zoologicznego.

We wrześniu 2024 roku południowo-zachodnią Polskę nawiedziła katastrofalna powódź. Najbardziej ucierpiały miejscowości w Kotlinie Kłodzkiej – m.in. Lądek-Zdrój, Kłodzko i Stronie Śląskie. Intensywne opady spowodowały gwałtowny wzrost poziomu rzek i liczne podtopienia. Efekt był tragiczny – 26 zginęło (w tym 9 w Polsce), tysiące mieszkańców ewakuowano, a dziesiątki tysięcy gospodarstw zostały pozbawione prądu i wody. Zniszczone zostały domy, drogi, mosty i lokalna infrastruktura. Skala strat porównywana jest do największych katastrof żywiołowych ostatnich lat, a odbudowa wciąż trwa.

W Lądku-Zdroju czas po kataklizmie liczy się inaczej. Wspomnienie fali, która w 2024 roku zalała ulice miasta, do dziś wywołuje emocje u mieszkańców. Wielu z nich wciąż nie odzyskało domów, a niektórzy mieszkają w hotelach lub kątem u rodziny. Z jednym z nich rozmawiało Radio Wnet. Niektórzy tylko wrócili do pracy i normalnego życia – wśród nich jest Mirosław Sadkowski – właściciel sklepu zoologicznego.

Mi się akurat udało – po dziewięciu miesiącach się odbudowałem i stanąłem na nogi. Niektórzy nie mieli tyle szczęścia. Ludzie nadal nie mają gdzie mieszkać, mieszkają po hotelach – opowiada

– mówił w rozmowie z Radiem Wnet i dodaje, że powódź zmiotła wszystko, co miał w sklepie.

 Wszystko mi popłynęło

– mówi krótko.

Państwo nie pomaga

Pomocy z państwa, jak twierdzi, nie było wiele.

Dostałem 16 tysięcy złotych z ZUS-u. Resztę zrobiłem sam. Pomogli mi wolontariusze, Caritas i Wojsko. Caritas skuł tynki i położył instalację elektryczną. Wojsko odkażało sklep, pomagali wynosić muł

– wylicza z wdzięcznością.

Sadkowski podkreśla, że to właśnie ludzie dobrej woli pozwolili mu się podnieść.

Jestem im naprawdę wdzięczny, po stokroć. Chyba dzięki nim potrafiłem zacząć myśleć pozytywnie

– zaznaczył.

Wielu dalej cierpi

Z jego relacji wynika, że nie wszyscy mieli tyle szczęścia.

Mam kolegę, który do dziś mieszka w hotelu. Stracił dom rodzinny. Teraz czeka na domek, który – z tego, co wiem – postawił pan Brzuska. Czternaście domków, dla 28 rodzin. Ale to nie państwo, tylko prywatna inicjatywa

– mówi.

Na pytanie o ocenę działań rządu, powiedział, że „jak uznajemy, że wojsko i ludzie dobrej woli to państwo – to okej, bo oni pomagali”.

Brzydko to wyglądało. Popisówki, pokazówki. Przecież mieliśmy takich parę – pana Kierwińskiego i innych

– podsumowuje „rządową pomoc”.

Czy jest spokój w związku z przyszłością? Sadkowski nie ma złudzeń.

Spokoju nigdy nie będzie. Człowiek ma to cały czas w głowie. Tama została pseudo-odbudowana. Zbiorniki, które mają nas chronić, może powstaną za 10, 20 lat. Nie wierzę w to. Ludzie mają dosyć – ciągły kurz, nie można otworzyć okna ani prania wywiesić. Najpierw trzeba naprawić drogi, udrożnić wszystko. To naprawdę pilne

– mówił i dodał, że nikt nie ma „pojęcia, jak wyglądają przetargi, kiedy to wszystko ruszy, bo nikt mieszkańców o niczym nie informuje.


Posłuchajmy jeszcze jednej rozmowy ze stronia z właścicielem sklepu zoologiczną. Mi się akurat udało, że ja po dziewięciu miesiącach się odbudowałem i stanąłem na nogi. Niektórzy nie mieli tyle szczęści, anestety, bo do tej pory widzicie, jak to wszystko wygląda. Dalej ludzie nie mają gdzie mieszkać, mieszkają po hotelach i tak dalej. A jak dudnał Pan dużo towaru, to jak duże były straty w wyniku połogi? Znaczy, wszystko mi popłynęło. I potem Państwu Panu pomogło to wszystko wyremontow...

Search in Episode Content

Enter a search term to find specific content in this episode's transcription